Dave Matyja: Okiem, obiektywem, piórem...

Dave Matyja: Okiem, obiektywem, piórem...
Okiem, obiektywem i piórem...

środa, 26 listopada 2014

Włoska Maska

W maju 2014 roku zwiedzałem Włochy i przywiozłem wiele pamiątek, np miniaturową wenecką maskę, kupioną od Włoszki koło placu Rialto w Wenecji. Maska to nie tylko pamiątka ale we Włoszech także symbol albo zachowany artefakt z odległych czasów. Kiedyś maski w Wenecji zakładali złodzieje, uciekinierzy z więzień czy też prostytutki. Dzisiaj każdy chce ją przywieźć z Włoch jako pamiątkę. Na straganach lśnią, dzwonią i rzucają się w oczy kolorowe różnorodności tych masek. Rzuca się też różnica cenowa. Duże maski na straganach Włochów kosztują nawet po 100 euro, z certyfikatem Włoskiego Instytutu Ręcznych Wyrobów. Idąc dalej zobaczymy na straganie uchodźca z Bangladeszu, taką samą maskę za 10 Euro. Pewnie podróba, ale też są jakieś napisy "Made In Italy" więc warto wziąść. Starszy włoski właściciel sklepu wszystko mi wytłumaczył...Mnóstwo masek to tanie importy z Chin, które są pakowane we włoskim sklepie, którego właścicielem jest też np Chińczyk. Wg prawa we Włoszech i nie tylko, taka chińska maska spakowana we Włoszech chińskimi rękami może posiadać napis "Made In Italy". I tak piękno Italii oszpecają fale importu chińskiego a także tania siła robocza emigrująca z Afryki. Nie wszystkie łajby którymi próbują się dostać do Włoch się rozlatują, potem na ulicach Rzymu widzimy plagę murzyńskich rozbitków, sprzedających podróby znanych włoskich marek. Miliony euro rocznie traci włoska gospodarka na tym procederze, który jest niestety wspierany przez turystów. Sam pewnie go poparłem nieświadomie, kupując tanie pamiątki u typka z Bangladeszu. Włochy to przepiękny kraj, a starodawna włoska maska staje się dzisiaj symbolem chińskiej okupacji. Może dlatego włoskie bongiorno już nie brzmi tak głośno na ulicach, jak emigracyjne "hello my friend..."