Dave Matyja: Okiem, obiektywem, piórem...

Dave Matyja: Okiem, obiektywem, piórem...
Okiem, obiektywem i piórem...

piątek, 30 czerwca 2017

Żar Andaluzji

Końcówka maja i początek czerwca tego roku, były bardzo gorące... Udało się doświadczyć na własnej skórze płomienia Andaluzji. Ten południowy region Hiszpani należy do najbardziej upalnych. Słońce świeci tutaj ponad 300 dni w roku. W hiszpańskiej prognozie pogody, słonecznie w Andaluzji ,pokazywane jest jako płomienie. Niestety to takze region najbardziej narażony na pożary. Warto tutaj wspomnieć fakt, że ja i moja towarzyszka, wylądowaliśmy w Hiszpanii na pełnym spontanie. Złowiliśmy superlasta.. W niedziele booking a na drugi dzien o 6 rano wylot. Oczywiście było pare ciekawych przygód po drodze, ale ryzyko sie opłacilo...Viva Espana! Znajdujemy się w rejonie Costa Almeria,poludniowy wschód Hiszpani. Na równolezniku prawie takim samym jak Tunis w Afryce. więc klimat bardzo suchy. Jednak jest tu bardzo zielono, dużo palm, rosna jaśminy i inne pachnące kwiaty. Trawniki są zraszane, melioracja działa tak, że mamy ziolono. Hiszpanie dbają nawet o wygląd palmy i na dźwigach je przycinają. Wzdłuż promenad liczących kilkadziesiąt km. ławeczki są odmalowane, nawet plansze informacyjne polerują... i jest wysoka kulturka. Jak sie chce to sie ma, a jak nie to mamy Tunis...Ale to nie araby, a pracowici Hiszpanie. Przyjeżdżając tutaj, od razu zwrócimy uwagę, że to kraj pogodnych, zadbanych i aktywnych obywateli. Co chwile słychać na ulicy Hola! Que tal? Nawet jak miałem twarz jak angry birds, ich przyjazne spojrzenie zmieniało grymas twarzy...Biegają w upale, kopią piłke wśród turystów, skaczą po budynkach! Młodziaki tutaj lubią parkour i 13 dzielnice. A mi za to udalo się dużo leżeć..i chodzić. Nawet jak sparzylo mi gynik(czytej kark Warszawo) i pojawiał się angry birds...
Wybrzeże Andaluzji jest pełne długich promenad. Można tak chodzić od miasta do miasta. A jak się kończy, to idziemy kawałek plażą, prawie każda to dla nudystów. Nagość w Andaluzji to standard. Jednak nie podjąłem wyzwania. Oboje podjęliśmy za to inne... Udało nam się przejść spory odcinek z Aguadulce do Roquetas de Mar. Co daje wynik w obie strony, ponad 20 km. Tak działa siła promenady. Człowiek widząc piękną drogę wzdłuż morza, chce ciągle iść i nawet upał i inne bóle nie są w stanie go powstrzymać...Ograniczeniem jest czas. Wracaliśmy ok 21 i słońce dalej było na wysokości, jak u nas w czerwcu o 18. Wieczory są tutaj bardzo długie a słońce zachodzi o tej porze ok 23. Ciekawostką jest fakt, że mimo dużej odległości, nie przesuwamy strefy czasowej. Dlatego wieczory w Andaluzji są bardzo długie i niezapomniane...

środa, 14 września 2016

Cisza i spokój w Tatrach...

W ubiegły wrześniowy weekend, słoneczno-upalna pogoda sprzyjała do długich górskich spacerów. W tym roku zamiast tłocznych i głośnych szlaków, wybralismy te"antymasowe",w których panuje cisza i spokój...To, czego w Tatrach czasami brakuje z roku na rok... Oto wybrane zdjecia z ostatnich wędrówek:
Świnicka Przełęcz z widokiem na Świnicę...
Czerwony Szlak na Świnicę...
"Czarne zejście" z Przełęczy Świnickiej w Dolinę Gąsienicową...
Śpiący Rycerz...
Kozica na szlaku na Kopskie Sedlo,Słowacja...
Jeleń Słowackich Gór...
Szlak na Kopskie Sedlo, Słowacja...
Tatry Bielskie, z widokami na Hawrań i Płaczliwą Skałę...
Dolina Białej Wody, Słowacja...

wtorek, 5 lipca 2016

Corfu- Królowa Wysp Jońskich

Niedawno, na przełomie maja i czerwca tego roku odwiedziliśmy grecką wyspę- Corfu, po grecku Kerkyra. Ze względu na bujną roślinność, gaje oliwne,cytrusowe i mnóstwo pachnących kwiatów, Kerkyra w turystyce uważana jest za Królową Wysp Jońskich. Ma też łagodne położenie klimatyczne, jest tu ciepło a nie upalnie i z rana czasami może popadać deszcz...Często też mówi się o Corfu, że to najbardziej zielona Grecka Wyspa. Tylko tutaj rośnie cytrusowy owoc-Kumkwat, mieszanka cytryno-śliwki. Regionalny owoc z którego tutejsza ludność produkuje wina, likiery, cukierki,żelki i inne regionalne smakołyki.
Na samym początku zwrócić można uwagę na lotnisko i lądowanie. Pas startowy ma niecałe 2 km i jest tylko jeden. Samoloty aby wylądować, maksymalnie zwalniają i powoli niziutko sobie lecą, co podoba się turystom. A podczas startu zupełnie na odwrót, pełne turbo i do góry...Ale my jesteśmy na dole i udajemy się po wylądowaniu do pięknego hotelu Primasol. Duży hotel położony w Agios Ioannis, południowo-wschodniej części wyspy, z widokiem na Grecję lądową. Hotel który zdominowany jest przez Anglików i Niemców a nie Polaków,co nas ucieszyło:D Kultura i spokój, chociaz jak nasi piłkarze grali mecz z Holandią, barmanka była trochę załamana, patrząc na liczbę szklanek po drinkach... Korfu nie należy do największych greckich wysp. Maksymalna jej długość to zaledwie 64 km. Można ją zwiedzać autem, quadami, skuterami a także autobusami. Drogi są wąskie i niebezpieczne. Pierszeństwo ma tutaj autobus, jest to najbezpieczniejszy transport na wyspie. Do tego greccy kierowcy uważani są za jednych z najlepszych na świecie. Przystanek mieliśmy pod hotelem,dlatego wybraliśmy komunikację miejską. Bilet w jedną stronę do stolicy, ok 30km kosztuje 1.8E. Można tak przejechać całą wyspę, taniej niż wynajętym autem.
Wschodnie wybrzeże Korfu jest bardziej kamieniste, plaże są kamyczkowe. Z kolei północne i zachodnie wybrzeże jest bardziej piaszczyste. Warto udać się na południowy zachód w kierunku Agios Georgios. Tam można podziwiać piękne piaszczyste plaże. Jedną z nich jest plaża Issos Beach. Plaża długa i piękna, z dala od hotelów i restauracji. Żółty piasek łączy się z kolorami turkusowego morza i zielonych krzewów...helleńska egzotyka... Cisza, spokój i szum fal...To także idealne miejsce dla nudystów. Ubrany w swędzące slipki, bardziej przyciągałem uwagę niż niejeden nagi Andrzej Dupa;D
Kerkyra- to stolica Corfu, którą koniecznie trzeba zobaczyć. Od dworca autobusowego wychodzimy na drogę idąc na lewo. Po 15-20 minutach jesteśmy już prawie w centrum. Stamtąd łatwo jest już dotrzeć do słynnej starej fortecy. Od starej fortecy idąc w kierunku portu, mijamy zabytkową kamienistą aleję, wpisaną do światowego dziedzictwa UNESCO. Idąc dalej trafiamy na drugą fortecę. A skąd tyle fortec na Korfu?
Korfu niegdyś znajdowało się pomiedzy dawnymi mocarstwami Imperium Rzymskiego i Osmańskiego. Często na tym szlaku morskim dochodziło do wojen miedzy Imperiami. Stąd też w Corfu budowano twierdze i warownie obronne. WYspa ta była niegdyś pod rządami kolejno Rzymu, Bizancjum, Wenecji i Turcji Osmańskiej. W latach 1800-1807 była częścią Republiki Siedmiu Wysp. Po Kongresie wiedeńskim znalazła się pod panowaniem Anglii, które trwało do 1864 roku. Stąd też dużo Angielskiego słychać i czuć na wyspie... Następnie wyspa stała się częścią Grecji. DLatego stolica ta jest zróznicowana pod względem stylu architektury, budowli i zabytków. Bardzo urokliwym miejscem jest słynny kościół na "Mysiej Wyspie", zwanej Pontikonissi.
Wśrodku kościoła jest...niestety sklep z pamiątkami, drugie wejscie dopiero jest do małej kapliczki. Trzeba przyznać, że ta atrakcja turystyczna znajduje się w Kanoni, miejscowość troche oddalona o jakieś ponad 5km od centrum Corfu. Nam udało się przejść z buta i zdążyć na busa... Bo wieczorem czekała już kolacja w greckiej hotelowej tawernie i wytrawne lokalne winko...A na drugi dzień, czekają już wyspy Paxos i Antipaxos. O tym rejsie już wkrótce osobny artykuł. Adijo;)

wtorek, 4 sierpnia 2015

Chorwacka Ćipka

Cipka to nie ta polska... lecz chorwacka tradycyjna koronka:)Chorwacki folklor tradycji stanowią przepiękne ręcznie haftowane Ćipki. Oprócz lawendowych gadżetów, na straganach dominują także rozmaite Ćipki, z różnymi wzorami, tradycyjne białe jak i różnokolorowe. Każda Ćipka jest rękodziełem, który zwykle haftują kobiety. Średni czas wykonania takiej tradycyjnej cipki to ok. 3 miesiące. Wracamy do wyspy Hvar, na której znajduje się Klasztor Benedyktynek, w którym od 200 lat prowadzone są nauki tradycyjnego szydełkowania koronki. To jedyne miejsce w którym chorwackie Ćipki robione są z pojedynczych włókien liści agawy- sizalu. Proces produkcji zaczyna się od zbiorów liści agawy i wyciąganiem z nich metrowej długości nici. Są one dodatkowo przetwarzane, a następnie zaczyna się produkcja koronki. Koronki z tak delikatnego materiału trzyma się pod szklanymi osłonami. Wyrób benedyktynek z Hvaru wpisany jest na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. W 2003 r. nasz papież Jan Paweł II odwiedzając Klasztor Benedyktynek otrzymał własnie na pamiatkę "Ćipka Agave" haftowaną z kilkuletnią precyzją. Do dziś przy klasztorze widnieje pamiątka z tego wydarzenia. Oprócz lawendy, rozmarynu, grappy czy rakiji, haftowana ręczna koronka także jest świetną pamiątką z Chorwacji:)

wtorek, 28 lipca 2015

Lawenda z wyspy Hvar

Chorwacja to kraj pachnący rozmarynem i lawendą. Kto był, ten wie, że na każdym straganie, od Zadaru po Dubrovnik pachnie lawendą i każdy może kupić pachnące rozmaite woreczki, olejki, serduszka... Lawenda kwitnie tutaj pospolicie, w parkach, na trawnikach a nawet na dziko. Pachnie o wiele mocniej niż w innych krajach strefy umiarkowanej. Sprzyjające morskie bryzy i intensywność słońca powodują, że najdorodniejsza lawenda występuje na chorwackich wyspach. Jedną z nich jest piękny Hvar, na którym mieliśmy okazję pobyć na pare dni. Nawąchałem się różnych woreczków z lawendą, w Zadarze, Trogirze, Splicie pachniały bardziej "łąkowo" , w Dubrovniku już bardziej owocowo. Jednak na Hvarze jej zapach ma nutę świeżo-owocową, słodką a zarazem wyczuć można nutę eukaliptusową. Wyspa Hvar z pewnością będzie się kojarzyć z fioletowym kolorem. To tutaj kwitnie najwięcej lawendy i eksportuje się jej najwięcej w Chorwacji. Według miesięcznika Traveller, wyspa ta znajduje się na liście 10 najpiękniejszych wysp świata( źródło:http://www.geozeta.pl/artykuly,Europa,114). To także wyspa na której występuje najwięcej słonecznych dni w roku, w całej Chorwacji. Na tej wyspie mieliśmy okazję zobaczyć główne miasto Hvar, z przepiękną panoramą na Wyspy Pakelini, a także malowniczy Stari Grad, położony nad urokliwą Zatoką Starego Gradu. Koszmarem kierowców mogą być drogi Hvaru, kręte, wąskie i niebezpieczne. Chorwaci życząc komuś źle, mówią " obyś zginął na drogach Hvaru". Myśmy nie zginęli. Zginęło za to duuużo lawendy rosnącej na dziko. Polacy rwali na potęgę. Niektórzy żałowali że nie wzięli szpadla i nie wykopali całych. To świadczyło, że taka lawenda to tylko musi być na Hvarze. Hvala lipa!

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Tunezja wczoraj i dziś...

Kiedyś pisałem o Tunezji,(http://www.wiadomosci24.pl/artykul/tunezyjscy_handlarze_czyli_wszystkie_chwyty_dozwolone_240481.html), w 2012 byliśmy tam, byliśmy także w Sousse o której dzisiaj jest tak głosno na całym świecie. Wiadomo, że od zawsze Tunezja zamieszkiwana była w większości przez muzułmanów. Muzułmanie od zawsze byli niebezpieczni. Każdy turysta jadący do ich krajów jest świadomy że podejmuje ryzyko, najwyższej skali...Po ostatnich wydarzeniach w Susie i w Tunisie widać skalę tego ryzyka. Co ciekawe, turystyka w tym państwie zmaleje ale może też wzrosnąć, bo np. nie brakuje tzw turystyki dla zuchwałych. Turyści a szczególnie Polacy, my lubimy podejmować ryzyko( czyli kupować najtaniej). Kiedy byłem w Tunisie i w Susie 3 lata temu, nie zauważyłem nikogo z karabinem. Tunezyjczycy wywarli na mnie pozytywne wrażenie, do dziś nie zapomnę typka z sokołem na łańcuchu, który jako jedyny umiał odmieniać płynnie polskie słowa. Miał dziewczynę z Katowic blablabla i nawet chciał polskie ketloki, które w kantorze i tak nigdy by nie wymienił. On, jak i wielu innych jego kolegów, albo nie zarobią na chleb w tym sezonie w ogóle, albo przystąpią do dżihadystów i wezmą karabin. Cała sytuacja może się napędzić w kierunku coraz większych skrajnych zachowań w tym i tak biednym państwie. Jeśli turyści uciekną, to i tak zostaną Polacy. A jak mówił Cejrowski: terroryści Polaków nie zabijają bo polski rząd i tak nie rozumie ich żądań a rodziny nigdy nie dają żądanego okupu... Także Polacy będą zawsze jeździć tam, gdzie będą zakazywać. Ciekawa jest reakcja biur turystycznych. Te, o większej reputacji, albo myślące o życiu i zdrowiu swoich klientów, anulowali wczasy w Tunezji. Natomiast są biureczka np Sun and Fun, Oasis, jakieś prima holiday, którzy nie popuszczą. Ceny all inklusiv przedziały 1200-1100 w tym adrenalinowe atrakcje arabów gratis. Polscy turyści którzy ledwo ocaleli z tej masakry w Sousse, walczą z biurem Sun and Fun który ma certyfikat bezpieczne wakacje. Bezpieczeństwo dla takich biur to tylko chęć zysku kosztem ludzkiego życia. Myśmy przeżyli, i tego też życzę przyszłym wczasowiczom na plażach Tunezji. Przeżytych wczasów, Alive Holidays in Tunisia!

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Korcula-śladami podróżnika Marco Polo

W tym roku kilka tygodni temu zwiedzaliśmy Chorwację. Udało nam się zobaczyć przepiękne wyspy Riwiery Makarskiej. Z pewnością do nich zaliczana jest Korcula- nazywana miniaturką Dubrovnika. Płynąc do niej z portu Orebić, mamy do pokonania jakieś niecałe 2 kilometry. Korcula otoczona jest starodawnymi murami obronnymi z wystającymi armatami, świetny widok. Za czasów Wenecjan, Korcula była małą twierdzą, trudną do zdobycia przez okręty wroga. Możemy tutaj spotkać wygrawerowane na murach miasta lwy na otwartej księdze. To symbol panowania właśnie Wenecjan na tych ziemiach. I właśnie tu urodził się słynny podróżnik wenecki Marco Polo. Podążając jego śladami, udajemy się do wieży, w której mieszkał i pisał swoje księgi podróży. Po drodze mijamy sklepy pełne pamiątek z wizerunkiem Marco Polo. Podziwiamy także jego podróżniczy ekwipunek, są tu jego starodawne kompasy, busole, globusy, mapy...
Chorwaci podają że słynny podróżnik był Chorwatem, Włosi twierdzą że Marco jest ich. Problem polega na tym że nie ma dokumentów gdzie się urodził, są zachowane jedynie jego pamiątki z życia. Wiadomo że żył w XIV wieku, czyli za panowania Wenecjan, także był "włoskim chorwatem". Nie zmienia to faktu że dzieki słynnemu podróżnikowi Korcula jest rozreklamowana na całym świecie. I każdy, kto kocha podróże powinien tutaj postawić swoją stopę i podążać śladami wielkiego Marco Polo...